Od tego odcinka, przez cały okres wakacji chciałbym wybrać się z wami w „przygodę wiary” ukazując wam pewnych świadków wiary. Zanim opiszę błogosławionych i świętych mi najbliższych, zacznę od pewnego wprowadzenia. Wybór mój będzie dość subiektywny. Tych jednak, których opiszę w wakacyjnych odcinkach „Małych myśli”, mają jeden wspólny mianownik: otóż świętość nie jest tylko i wyłącznie wysiłkiem człowieka, ale przede wszystkim darem łaski, która jest rozpoznawalna wyłącznie przez wierzących.
Nie łatwo powiedzieć, czym jest świętość. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Świętość wyrasta z życia jak samo życie, również i ona jest bogata, a zarazem złożona. Gdybym jednak miał ją opisać, powiedziałbym, że świętość ma w sobie coś z ewangelicznego „sprzeciwu”, na to, co złego dzieje się wokół I co dotyka człowieka. Jest ona głośnym „nie” wyrażonym w słowie lub poprzez gesty i zachowania, w formie podejmowanych decyzji oraz postaw przeciwko temu, co nie promuje całego człowieka, co go zuboża w wymiarze duchowym, intelektualnym, emocjonalnym, społecznym. Ponieważ świętość ma w perspektywie doskonałość Boga, sprzeciwia się wszelkiej godności człowieka.
Lektura życia świętych, których wam przedstawię na każdą niedzielę wakacji, uczy, że każda forma świętości rodzi się z pewnego sprzeciwu. Zawsze jest to protest wobec grzechu, niesprawiedliwości, biedy czy wojny, który przybiera określone formy w życiu konkretnej osoby. Świętość ma także w sobie wiele ze spotkania. Ten aspekt i świętość mówi, że osoba święta nie tylko zwalcza i gardzi tym, co małe i grzeszne. Ona szuka sposobów na wywyższenie tego, co słabe, podniesienie tego, kto upadł, pomaga odkryć godność temu, kto ją utracił.
Są spotkania przypadkowe, zawodowe, w czasie podróży lub na wakacjach, które nie zostawiają po sobie głębszych wspomnień. Ale są także takie wypływające z życia. Do nich trzeba zaliczyć spotkanie Zacheusza z Chrystusem (por. Łk 19,1-10), które zmieniło życie Zacheusza. Taką też moc mają spotkanie ze świętymi. Oddziaływują oni na życie tych, którzy ich spotykają. Jestem już człowiekiem wiekowym z doświadczeniem. Mogę stwierdzić więc jedną z prawd, którą doświadczyłem osobiście. Zresztą czytając i wgłębiając się w życie duchowe świętych doznaję ciągle uczucia, które nazwałbym „olśniewającym olśnieniem” lub „drogowskazem Bożego Miłosierdzia” mówiącego Jak żyć naprawdę. Święci bowiem oddziaływują na życie tych, którzy ich spotykają. Święci rozbudzają nowy entuzjazm, podnoszą na duchu, wylewają nadzieję, pozwalając marzyć o czymś lepszym.
Kościół wynosi na ołtarze niektórych swoich wiernych, aby wskazać ich jako jasnych i pewnych przewodników po krętych drogach życia dla tych, którzy są jeszcze w drodze. Kościół, uroczyste beatyfikacje niektórych zmarłych, którzy w życiu ziemskim nie tylko praktykowali wszystkie cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym, ale też już za życia, w czasie śmierci i po niej cieszyli się opinią świętości. Przypomnijcie sobie Jana Pawła II, którego w samej chwili śmierci wierni, zgromadzeni licznie na placu św. Piotra nazwali świętym, skandując głośno: „Santo Subito”, (święty natychmiast).
Papież Benedykt XIV wyliczył 7 cech nieodzownych do ogłoszenia kogoś jako świętego. Najważniejsze jest aby cnoty, które praktykował kandydat na ołtarze, były heroiczne, wybitne, praktykowane przez dłuższy czas, w konkretnych okolicznościach życia, obejmowały całość życia duchownego i spełnione były ochotnie, czyli bez większego wysiłku, wręcz naturalnie.
W naszych wakacyjnych odcinkach będę przedstawiał świętych „kanonizowanych”. Jest bowiem wielu świętych osób w Kościele, ale nie wszyscy zostają zaliczeni do grona błogosławionych i świętych. Świętość „kanonizowana” jest pojęciem czysto prawnym i służy do określenia takiej świętości, która - według oceny Kościoła zasługuje na ogłoszenie w formie papieskiego dekretu. Takim dekretem jest akt beatyfikacji I kanonizacji, czyli publiczne ogłoszenie danej osoby za wiarygodny model życia i tym samym pewny wzór do naśladowania dla innych. I jeszcze jedno. Do ogłoszenia kogoś błogosławionym lub świętym Kościół Katolicki potrzebuje cudu.
Cud Jest swoistą „gwarancją nieba”, że życie danego człowieka było święte. Kościół ze swej strony musi zrobić wszystko, aby ujawnienie się, że sługa Boży wiódł życie w sposób autentycznie heroiczny lub że poniósł śmierć męczeńską. W przypadku, gdy komisja kardynałów i biskupów orzeknie, że w danym wypadku można mówić o cudzie, prefekt kongregacji spraw kanonizacji przedstawia sprawę Ojcu Świętemu. W tym momencie można już mówić o cudownym uzdrowieniu. Później papież wydaje dekret i ogłasza datę beatyfikacji lub kanonizacji.
Tyle we wstępie. Od przyszłej niedzieli ruszamy z „wycieczką” w życie „moich” świętych.
Wasz Przyjaciel
Parafia Chrystusa Króla
w Goczałkowie
ul. Strzegomska 17A, 58-150 Goczałków
Warto przeczytać