Jako człowiek, stojący już po drugiej stronie „rzeki życia”, bardzo rzadko coś mnie zaskakuje. Tym bardziej, że w moim wieku można powiedzieć jedno: wiele już przeżyłem I mam jako takie doświadczenie. A jednak w ostatnią niedzielę przeżyłem tak zwany „szok poznawczy”, czytając w tygodniku „Gość Niedzielny” z dnia 05.06.2016r. wywiad z tenorem Andrea Bocelli. To zdziwienie wynikało nie tyle z tego co przeczytałem, bo ze wszystkim się zgadzam jako człowiek grzeszny lecz wierzący, ale z tego, że są jeszcze artyści światowego formatu, którzy nie wstydzą się swojej wiary. Dodajmy jeszcze, że Andrea Bocelli, dysponujący wspaniałym głosem w kontakcie osobistym jest niezwykle serdeczny. Skromny i pokorny, każdego traktuje z wielkim szacunkiem.
Kiedy kilka lat temu w Rzymie miałem to szczęście podejść do niego i się mu (niewidomemu) przedstawić. Doznałem już wtedy czegoś co nazwałbym tak: to człowiek zanurzony trochę w innym świecie - w sensie pozytywnym, wydawało mi się, że odczuwa więcej, że jego kontakt z Bogiem jest naprawdę głęboki. To wszystko wyszło jasno podczas wspomnianego wywiadu. Zdziwienie moje bierze się z faktu, że taki wielki i wspaniały artysta, nic a nic, nie przypomina mi naszych celebrytów jak: Hołdys, Holland czy Doda. Dlaczego? Ano powody są trzy:
Pierwszy z nich, to co on sam mówi o swojej wierze: „Jestem żywym dowodem na istnienie przeznaczenia” powiedział w jednym z wywiadów. Jego życie to świadectwo o Bogu. Bo my wszyscy jesteśmy dowodem na to, że Bóg istnieje. Można oczywiście wyszukiwać argumenty przeciw tej prawdzie. Ale czy można znaleźć argumenty przeciw istnieniu życia? A to życie właśnie jest najwyższą wartością przemawiającą za istnieniem Kogoś ponad nami, dowody na istnienie Boga. Potwierdza to jeszcze bardziej w wywiadzie z dziennikarką Joanną Bątkiewicz Brożek (Nr 23, str 64). Na pytanie : „Czy Bóg jest ważny w Pana życiu”? Andrea Bocelli odpowiada jasno i wyraźnie: „to jest mój fundament. Bez Boga życie byłoby niczym, zapowiedziana tragedia dla nas wszystkich”. Ponadto rozwija tę myśl i wyjaśnia jak ją rozumie. Kontynuuje tak: „każde, nawet najszczęśliwsze życie kończy się śmiercią. Koniec większości z nas jest podobny - to sekwencja wydarzeń: starość, choroba i odejście. Jak to wszystko zrozumieć bez Boga? Jak dotrwać bez świadomości, że na końcu jest i czeka On, życie z Nim?” Pragnę jeszcze dodać, że całe życie i twórczość Bocellego, to to, że o wierze mówi śmiało, a ponadto o niej świadczy. Dla niego wiara nie jest tajemnicą, to raczej rzeczywistość dotykalna i „widoczna”.
Drugi powód to dar talentu, który świadczy o tym, że muzyka, ta prawdziwa świadczy o miłości jaką Bóg go obdarzył. Oceniając z pozycji laika i miłośnika utworów Bocellego jak choćby: „Canto della terra” (mój ulubiony), mogę powiedzieć , że dla mnie osobiście jego muzyka jest balsamem. Rodzajem pokarmu dla duszy! W jego wykonaniu muzyka jest niczym innym jak darem od Boga, który otrzymał i z którego nie może zrezygnować, bo jest to wyjątkowe narzędzie przekazywania wiary. Ponadto śpiew w wykonaniu tego artysty zmienia - jak mawiał Arystoteles – „charakter duszy”.
Trzeci powód, według mnie bardzo ważny twórczości Andrei Bocellego to ukochanie i świadectwo miłosierdzia. Tego miłosierdzia, które mówi każdemu z nas poprzez świętą Faustynę : „cokolwiek robisz w życiu, musisz to robić od początku dobrze. Zawsze jednak pamiętaj, że jesteś w rękach miłosiernego Ojca”. Grając na fortepianie Bocelli opowiedział światu pewną historię: „kobieta w ciąży zgłasza się do szpitala z bólem brzucha. Myśli, że to wyrostek. Lekarze po badaniach zalecają aborcję, bo dziecko okazuje się niepełnosprawne. Ale kobieta je urodzi. Ta kobieta to moja mama”.
Pomyślcie o tym. Gdyby jego mama go nie urodziła, jakiego wspaniałego człowieka, artystę straciłby świat? Tę opowieść tak nawiasem dedykuję tym wszystkim, którzy w imię tak zwanej „poprawności politycznej”, „wolności” zabijają swoje dzieci. To między innymi z tego powodu Europa jest „wymarłym skansenem”, dominacji lewackich typów, których także mamy w Polsce.
Jeszcze jedna uwaga. Andrea Bocelli w dniu 27.05.2016 r. dał wspaniały koncert w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Wydarzenie nie odbiło się szerokim echem w mediach. Być może dlatego, że jego głównym celem była modlitwa oraz zawierzenie rodzin Bożemu miłosierdziu. Kiedy słuchałem aktu zawierzenia, które odmówił Andrea Bocelli z małżonką, arcybiskupem Vincenzo Paglia oraz kardynałem Stanisławem Dziwiszem, pomyślałem o jednym : Bóg i rodzina są najważniejszym darem dla człowieka.
Wasz Przyjaciel
Parafia Chrystusa Króla
w Goczałkowie
ul. Strzegomska 17A, 58-150 Goczałków
Warto przeczytać